Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/209

Ta strona została przepisana.

plugastwo do oczu, nosa, wciska się w rany, gdzie zaś niema jeszcze ran, to tworzą się takowe przez te pchły, a taki biedak, nie mając palców wcale, niełatwo sobie może poradzić. Słyszałem od kilku osób, że można i umrzeć wskutek tych pcheł, jeżeli się zanadto całe ciało rozrani, czy to prawda, nie wiem — relata refero. Co mnie dziwi, to moc pajęczyny tutejszych pająków. Zaczepiwszy o pojedynczą nić, czuć, że się coś ciągnie i słychać jak się rozrywa. Jakim sposobem pająki zaczepiają te pajęczyny między drzewami, tego nie rozumiem, a zauważyć jeszcze nie miałem sposobności. Widziałem sam często na własne oczy, w tej naprzykład stacji, gdzie obecnie mieszkam dla uczenia się języka, pajęczynę dość szeroko usnutą między drzewami, oddalonemi od sibie co najmniej o 5 czy 6 metrów. A że mocna, to niema co wątpić, na przestrzeni kilkometrowej rozciąga się pajęczyna, a na niej pośrodku ogromne pajęczysko czatuje na zdobycz. Wiatr nieraz silny powstanie, a pająk hojda się tylko, pajęczyna wcale się nie rozrywa. Wikłają się w nią wielki muchy, wpadnie czasem motyl albo konik polny i to dość wielki (jest tu rodzaj koników polnych latających jak szarańcza), szamocze się wydziera, ale nic z tego, pajęczyna nie rozrywa się wcale. Pociesznie patrzeć jak pają otrząsa swoją sieć z wody po rosie albo deszczu, wyciąga łapę jak długo może, zaczepia w jednym miejscu pajęczyny, przyciąga ją do siebie, a potem raptem puści, tak zupełnie, jak ludzki palec naciąga strunę na cytrze albo gitarze podczas grania. Wskutek tego raptownego puszczenia, cała sieć drgnie dość silnie i krople rosy czy