Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/275

Ta strona została przepisana.

z europejska, ma parasol, to jeszcze pól biedy, ale kiedy jakiego się spotka, nie mającego nic zgoła na sobie oprócz przepaski na biodrach i trzymającego rozwinięty parasol w ręku, to trochę trudno nie roześmiać się, bo tak wygląda, że chyba go tylko fotografować.
Nie uwierzy Ojciec, jak ja wyczekuję końca pory deszczowej, żeby już zacząć budować. Plan już mam zrobiony i nic mnie nie kosztował, bo niedawno przybył do naszej misji jeden Ojciec z Włoch, który przed wstąpieniem do zakonu ukończył szkolę politechniczną, jego prosiłem i zrobił mi bardzo prędko i dobrze plan nowego schroniska. Wszystkie roboty rzeźbiarskie i ogrodnicze, to już moja rzecz, w tem nikt mi tu pomóc nie może. Obmyślam obecnie plan ogrodu i zbieram potrzebne rośliny. Niech drogi Ojciec stara się mi koniecznie dostać trochę nasienia brzozy i grabu, bo koniecznie potrzebuję. — Teraz ogólnikowo Ojcu o wszystkiem napisałem, a jak Matka Najświętsza pozwoli już coś zrobić, to Ojcu przyszlę plan i odpowiednie fotografje. Proszę się tylko modlić, żebym prędzej mógł wziąć się do roboty.
Pobłogosławił mi Pan Bóg w tym nowym roku; w połowie b. m. sześciu przystąpiło do I-ej Komunii św., a oprócz tego miałem jeszcze między chorymi sześciu protestantów i dziewiętnastu pogan. Poduczyli się wszyscy katechizmu i wszystkich ochrzciłem. Narazie wszyscy moi chorzy są katolikami, czy zaś tak długo potrwa, to Pan Bóg wiedzieć raczy, w przyjmowaniu bowiem do schroniska, tylko na dwie rzeczy zważać trzeba, to jest czy jest miejsce wolne i czy proszący o przyjęcie