Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/276

Ta strona została przepisana.

jest trędowatym, wszystko zaś inne w rachubę nie wchodzi. Jeżeli doktorzy nie wynajdą jakiego środka na pchły afrykańskie, to nie wiedzieć co z tego będzie, ta plaga coraz większe przybiera rozmiary. Gdzie się nie obrócić, wszędzie widzi się Malgaszów wyjmujących te małe bestje z ciała; wielu jest tak pokaleczonych i poranionych, że niewiele się różnią od trędowatych. U mnie między chorymi jest kilka dzieciaków, u których każda noga stanowi jedną ranę i to tylko od tych pcheł, bo trąd mają dopiero w początkach; operacje odbywają się stosunkowo bez wielkich lamentów, bo staram się dać co dzieciakowi do ręki, np. ananasa, chleba kawałek, kawałek trzciny cukrowej lub coś podobnego, z warunkiem, że nie będzie wrzeszczał i dopiero potem opatrujemy poranione miejsca. Do niedawna wszędzie tu utrzymywano, że te pchły wpakowują się tylko pod paznogcie od nóg, ale teraz już tak nie mówią, bo przykłady pokazują co innego. Mam jednego biedaka, któremu te pchły zajęły obydwa łokcie, jeżeli nie uda się dobrze wyczyścić, to kto wie, czy chłopcu ręce nie poodpadają. W rękach miałem i ja kilka razy takich lokatorów, ale udało się mi ich w porę wyrugować. Niedawno poczułem, że coś się mi formuje pod pachą, dotknąłem ręką i poczułem coś niby wrzodzik dość już znaczny. Przyszło mi na myl, że to może dżuma, tak jak przedtem w Tamatawie było. Wołam mego kuchmistrza i mówię mu, żeby zobaczył co to takiego; on popatrzył i mówi: »Parasy afrika« (czytaj pársi afrik, parasy = pchła), potem wziął szpilkę i uwolnił mnie od tego kłopotu. Do misji w Tananariwie raz po raz przychodzą Ojco-