Korespondentkę Ojca w lipcu pisaną odebrałem, Bóg zapłać; ale co to korespondentka, prawie tyle, co nic — listu oczekuję z niecierpliwością. Sam już nie wiem kiedy miałem ostatni list od Ojca, muszą coś na pocztach bałamucić, bo od jakiegoś czasu tutaj nieregularność znaczna w dochodzeniu listów. Ot obecnie trzecia poczta nadeszła, myślałem że dostanę list, a tymczasem ani od Ojca, ani z Karmelu nic a nic. Jak pójdę do Tananariwy to wydeklamuję Quo usque tandem Catilina, lepiej niż może potrzeba, bo jestem w humorze porządnie w kratki.
Dzięki Bogu, pozbyłem się febry tanim kosztem, ale tylko jednej febry, t. j. słabości, bo druga, ta, którą w Galicji nazywają bahnfieber (kiedy kto na kolej zanadto się spieszy) ciągle mnie męczy; pilno mi nie na kolej, bo jej tu niema jeszcze wcale, a choćby była, to nigdzie się nie wybieram, ale pilno mi do zaczęcia budowy. Nadzieja we mnie trochę wstępuje, bo już zaczęła się tu przygrywka w chmurach, taż niby jak grajek jaki stroi instru-