Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/329

Ta strona została przepisana.

leżności, to w krótkiem czasie będzie zupełnie w niemożebności spłacenia długu, który bajecznie się powiększa, a wtedy wierzyciel obdziera go ze wszystkiego, co tylko da się znaleźć do wzięcia, a jeżeli nic nie ma, to samego dłużnika z jego rodziną bierze do roboty nibyto, a właściwie ten dłużnik de nomine jest wolnym, a de re niewolnikiem swego wierzyciela póki z długu się nie wypłaci. Czy i jak rząd temu zapobiega, tego Ojcu powiedzieć nie mogę, bo nie wiem dokładnie. Umysłowo Betsileo stoją bardzo nisko, daleko niżej od Howasa. Trzeba wiele i bardzo wiele pracować, nim się da cośkolwiek wcisnąć do tej biednej mózgownicy. Zdaje mi się, że główną przyczyną tego przytępienia umysłowego jest rozpusta. Howasi żyją strasznie rozwięźle, niewiele się prawie różnią w tym względzie od zwierząt, a Betsileo jeszcze więcej są oddani cielesności. Do czego to wkrótce dojdzie, Pan Bóg raczy wiedzieć. Do tego nierządu krajowców, proszę dodać wpływ Europejczyków, którzy słowem i czynem potęgują rozpustę, tak, jakby umyślnie po to tylko tu przybywali; potem proszę dodać jeszcze do tego bezbożną naukę różnych sekciarzy, jak protestantów i t. p., a będzie Ojciec mógł mieć wyobrażenie, jakiemu prądowi opierać się tu musimy. Jak po całym świecie, tak i na Madagaskarze ma djabeł, niestety, niezliczoną moc swoich wiernych sług i misjonarzy, którzy ciągną dusze na zatracenie. Gdyby nie ufność w pomoc Bożą i opiekę Matki Najśw., tobyśmy chyba musieli opuścić ręce i dać za wygranę, w Bogu jednak nadzieja, że za łaską Jego żaden z nas tego się nie dopuści.