religji, jakie, niestety, jest w ucywilizowanej Europie. Niedawno temu przechadzał się przed kościołem jakiś wyelegantowany po europejsku Malgasz; było to przed Mszą św. w niedzielę i w kościele ksiądz wykładał katechizm. Ktoś zapytał tego czarnego eleganta (nazywają ich Malgasze wazahamainty, czytaj: váza máinti, znaczy czarny Europejczyk):
— Czemu nie wchodzisz do kościoła?
— To dopiero katechizm, a msza jeszcze się nie zaczęła — odpowiedział zapytany.
— A katechizmu już nie potrzebujesz, zaszkodziłby ci, jakbyś go posłuchał trochę — zapytał go znowu tamten.
— Katechizm to dla kobiet i dzieci, a nie dla nas — odparł sztucer.
Kiedy mi o tem opowiadano, żywo przypominało mi się to zło, na które nie można dość nażalić się w naszym kraju, mianowicie: że tylko lud prosty garnie się szczerze do Boga, a w wyższych warstwach społeczeństwa praktykujący katolicy to już chyba stanowią wyjątki. Na Mszy się nie jest w niedzielę, albo święto, bo..., na kazanie się nie idzie, bo..., katechizmu nie trzeba słuchać, bo..., słowem tych »bo« zawsze się znajdzie pełno napoczekaniu, tak, jakgdyby to miało kogo usprawiedliwić wobec Boga. Dałby Bóg, żeby to można wykorzenić u tych biednych Malgaszów, zaczynających dopiero być katolikami, bo inaczej niedaleko zajdą.
Pamiętam, żem Ojcu kiedyś już dawno pisał, jak paradnie wyglądają Malgasze pod parasolami,
Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/344
Ta strona została przepisana.