Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/347

Ta strona została przepisana.

ta postąpiła. Fotografje wyraźniejsze być nie mogą, bo czas mamy tu obrzydliwy — pochmurno i mroczy kapuśniaczek taki, co to za mały, żeby go deszczem nazwać, a większy znowu od rosy, a wicher przytem ustawiczny. Bywają i śliczne dnie to tak, ale fotografuje się wtedy, kiedy fotografa dostać można, a nie wtedy, kiedy pogoda, a względnie światło byłoby potemu. Trudna rada, tak to już zwykle się dzieje na tym świecie, że niema kącika bez krzyżyka. Ja znowu cieszę się bardzo na myśl, że jak Bóg da doczekać, to za jakie lat dwa najwięcej, ukończy się cała budowa i będę miał Najśw. Sakrament w kościółku wprawdzie ubogim, jak na nas żebraków przystoi, ale całym, t. j. nie cieknącym i czyściutkim, jak tylko być może. Dotychczasowe tułactwo ze Mszą św., to prawdziwy czyściec dla mnie; w tych szopach cieknących i wiecznie zaprószonych, ani Najśw. Sakramentu mieć nie można, ani należycie nawet do Mszy św. wszystko przysposobić. Pan Jezus wszędzie obecny i zawsze nas widzi i słyszy, mimo to zupełnie inaczej człowiek się modli przed Najśw. Sakramentem, niż w domu — nieprawdaż?
Jak się Ojcu wydaje obecna rama, w której Najświętsza Panna Częstochowska będzie na nowym ołtarzu, trochę niby pokaźniejsza od tej, co przedtem zrobiłem. Najświętsze Imiona są jak przedtem u góry i u dołu, tylko z gałązek, więc na pierwszy rzut oka na spostrzeże kto nie wie, że są. Musi narazie Najśw. Matka zadowolnić się tą lichotą, bo widzi przecie Sama, że czem chata bo-