Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/406

Ta strona została przepisana.

od P. Matki, będę na list odpisywał, jeżeli więc chcecie, to możecie i wy dać znak życia i napisać do WW. Matek, za co One z pewnością nie będą się na was gniewały, bo One nieszczęśliwymi nie gardzą. Naradzili się między sobą (było to z rana), potem wieczorem dają mi list i mówią: »Czytaj, Ojcze, czy można tak pisać do Karmelitanka Ksawera (oni przypadków nie mają wcale w swoim języku), czy może nie wypada?« Przeczytałem przy nich i mówię, że można. »Kiedy można, to dzięki Bogu — mówią — przetłumacz Ojcze, na swój język i poślij do Karmelitanka Ksawera«, a potem zaczęli się cieszyć, że święte Panny będą się za nich modliły.
Było nieco trudności przy rozwiązaniu tej zawiłej kwestji, że Karmelitanka to nazwa Zakonu, a Ksawera to imię P. Matki i że to nie jedno i toż samo — bo każda święta Panna — Karmelitanka, ale niekażda Ksawera, tylko różne imiona mają święte Panny. Czy zupełnie im to jasno, za to ręczyć nie mogę. Widzą to tylko, że Ksawera i wszystkie święte Panny Karmelitanki, to te Zakonnice, co ich bardzo kochają. Listu nie przepisywałem po malgaszku, boby się to na nic nie przydało, szkoda zatem czasu na to. Dla większej ich pociechy zaadresowałem osobną kopertę; z ukontentowaniem patrzyli na osobną swoją kopertę i list do Ksawera. Tłumaczyłem zupełnie dosłownie, jak tylko się dało wyrazić po polsku, sądząc, że WW. Matkom większą sprawi przyjemność ta prosta wyrażeń i pojęć nieszczęśliwych moich piskląt, jeszcze porządnie pół na pół dzikich, niż myśli wyrażone nieco lepiej po polsku. List pisany