Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/407

Ta strona została przepisana.

do P. Matki Ksawery i zarazem do wszystkich WW. Matek. Treść w niem jest wcale niezła, myśl jest, o czem przekonają się WW. Matki z mego listu w »Misjach«, w którym opisałem przybycie moich dawnych chorych, ale wyrazić myśli nie potrafię. Swoją drogą ja do tego listu nie mieszałem się i zapowiedziałem im zgóry, że nic nie powiem, tylko muszą sami pisać, jeżeli chcą list posłać, gdyż »Ksawera zaraz pozna, ze to ja pisałem, a nie wy«. — »Twoja Ojcze, prawda — powiedzieli — my myślimy inaczej, a wazaha (Europejczyk) inaczej, to zaraz święte panny poznają, że to twoje myśli«.

Pozdrawiamy Ciebie w Imię Pana.2


Słyszeliśmy od księdza Beyzyma, naszego ojca i matki,3 że Wy4 aż do wieczora5 modlicie się mocno za nas. Dlatego Wam dziękujemy i dziękujemy6 my pisklęta7 biedne księdza Beyzyma za modlitwy Wasze do Boga za nas i oto, co my Wam mówimy; w Ambahiwuraku my byli bardzo nieszczęśliwi dla braku domu i wody. Dlatego ksiądz Beyzym szukał miejsca i wody, żeby wybudować nowy dom. Kiedy on szukał tam koło Tananariwy, rozdzielił nas rząd; księdza Beyzyma wysłał do Fianarantsoa, a nas zmusił iść do ambuhidatrimu.8 Od tego dnia wielki bardzo był nasz smutek, dlatego, że nas niespodzianie odrazu9 oddzielili od księdza Beyzyma o 12 godzinie we środę.10 Od tego czasu kiedyśmy byli rozdzieleni, my się nie widzieli wcale 2 lata, ani spodziewali się zobaczyć. Już nam było zwątpione11 zupełnie, że się zobaczymy oczami12 z księdzem Beyzymem tu na ziemi. Ale jed-