może. Nasiona, które od W. M. dostałem, czekają w kuferku, aż ogród będzie. Włożyłem do pudełeczka medalik Matki Najśw., którą proszę, żeby nasiona nie zamarły. Jak Najśw. Pani rozporządzi, tak będzie. Czy W. M. doświadczała, albo doświadcza, jak roślinność odrywa się od tej ziemi, a podnosi myśli do Boga. Kiedy się jest o grodzie, albo w cieplarni, a wokoło grobowa cisza panuje, to kiedy się przystanie na chwilę i popatrzy się tak na całość, nie na jeden kwiatek tylko — tak jakoś jakby namacalnie czuje się tę wszechpotęgę Boga, który to wszystko stworzył i wzrost temu wszystkiemu daje, że mimowoli zapomina się zupełnie o wszystkiem, a dusza rwie się do Stwórcy. Ja tego dobrze opisać W. M. nie umiem, bo to czuje się dobrze, ale wyrazić trudno, ale i w kraju i tutaj to wszystko z wielką pociechą robiłem. Co to za radość u nas, kiedy kwitnie agava. Nazywają to aloes stuletni, dlatego że niby co 100 lat raz kwitnie, a tutaj to uważane za zwykły chwast. Obecnie jakby słupy telegraficzne po górze rozstawione koło schroniska. Każda agava wystrzeli ze środka łodygę na jakie 5, albo 6 metrów wysoką, a dopiero u góry kwiaty, dzwoneczki białe, bardzo niepokaźne. — Że przeorysza po skończonem urzędowaniu staje się odrazu niczem, to mnie wcale ani nie dziwi, ani żadnego wrażenia na mnie nie robi, bo u nas tak samo. Jak inni na to się zapatrują, to nie wiem; mnie się wydaje, że każdy przełożony, czyto u Was, czy u nas, czy gdzieby to nie było, jest prawdziwym męczennikiem, tylko ukrytym, bo krwi nie przelewa, a im wyższy urząd, tem cięższy krzyż. Krwi nie przelewają przełożeni, ale co nie-
Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/428
Ta strona została przepisana.