raz łez wylewają, to tylko P. Jezusowi wiadomo. Odpowiedzialność ich ogromna, ale też i w Niebie będą wysoko, że aż hej...
List Ojca z 27/1 1905 odebrałem 15/3 i bardzo zań dziękuję. Na wstępie zaraz donoszę Ojcu, że nasza misja bardzo zagrożona. W tym miesiącu przysłał nam X. Bardon rozporządzenie co do modlitw na tę intencję, bo siedzimy to mocno jak ptaszek na gałęzi. Co P. Jezus da, to będzie, dziej się Jego najśw. wola. Niech Ojciec z łaski swej uwiadomi o tem drogi MM. w Karmelu. Sam Ojciec niech się za nami wstawia i naszych OO. i BB. prosi o modlitwy, dobrze? Roboty w schronisku nie zatrzymane, idzie wszystko naprzód, wolno wprawdzie, ale dzięki Bogu, idzie. Nie wiem sam jak, co i dlaczego, ale jakieś mam, czy przeczucie, czy nadzieję, czy, nie wiem, jak to nazwać, że Matka Najśw. nie pozwoli wyrzucić nas stąd. Gorliwie troszczą się o nas we Francji, burza się gotuje, albo może i szaleć już zaczyna, jednak Najśw. Mateczka zażegna ją i nie przerwą się nasze tu prace. Narazie tyle o tem, a jak co nowego wykwitnie, to Ojcu doniosę... Do Misyj nic jeszcze narazie nie mogę Ojcu podać, bom nie zdążył. Gotuję obecnie trzydniówkę dla chorych na Wielki Tydzień, żeby ich, ile się da, przygotować do spowiedzi Wielkanocnej. Nadzwyczaj wiele pracy to kosztuje, bo