Sam już nie wiem od jak dawna do Ojca nie pisałem i chociaż wciąż bardzo mnie korciło, żeby choć kilka słów posłać, jednak nie udało mi się aż do dziś. Dobrze mówi przysłowie, że radaby dusza do raju, ale grzechy nie puszczają. Tak i ze mną było dotychczas, pomimo najlepszej woli i najszczerszych chęci, ani rusz napisać i basta. Obecnie też niekoniecznie mi się pisze, zatem kilka słów tylko posyłam, ot żeby dać znać niby że jeszcze żyję. Im dalej w las, tem więcej drzewa, im bliżej ku ukończeniu robót, tem więcej przybywa mi trudności na każdym kroku. Żeby to choć przynajmniej takie trudności, jakie mają inni misjonarze, to jest że muszą się pasować, co się zwie, nieraz nawet z narażeniem życia, toby mi wstyd przynajmniej nie było przyznać się Ojcu, że mam do czynienia z przeciwnościami, ale bo to cała bieda w tem, że porządne przeszkody za łaską Matki Najśw. jakoś udało się usunąć, a teraz na każdym kroku drobiazgi w drogę załażą, które pojedynczo niewieleby szkodziły, ale że tego mnóstwo naraz, więc tamują postęp roboty. Tak zupełnie, jak kiedy ko-