Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/443

Ta strona została przepisana.
LIST LVII.


Fianarantsoa, 11 lutego 1906.


Znowu gdzieś, czy na lądzie, czy na morzu, nie wiem, ale nieład na poczcie. Nadszedł pierwszy styczniowy statek, wyczekiwałem poczty, jak kania deszczu, a tymczasem ani od Ojca, ani z Karmelu nic zgoła nie dostałem, ani nawet korespondentki bodaj. Z nadejściem drugiej poczty wkońcu stycznia również nic zgoła nie było dla mnie. Nie w najlepszy mnie to humor wprawiło, to prawda, ale trudna rada, kiedy nie, to nie; на нѣтъ суда нѣтъ jak mówi przysłowie. Zamiast czekać na pocztę zabrałem się sam do pisania. Ten rok wyjątkowy tutaj, wielu mówi, że jeszcze nie pamiętają, żeby tak było — zaczęła się pora deszczowa w listopadzie zeszłego roku — na początku listopada kilka deszczów, a potem skwar i posucha okrop na aż do końca stycznia b. r. Już zaczęli przebąkiwać, że będzie głód, ale zmiłował się P. Jezus i dał deszcz wkońcu stycznia. — U mnie robota postępuje, ale niezbyt prędko. Kościół, jak mam w Bogu nadzieję, będzie wcale nieźle wyglądał. Ogrody już się zakładają powoli. Jak tylko będzie można, to