Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/447

Ta strona została przepisana.

ko drobny deszczyk, niby gęsta rosa. Posucha straszna i upał wielki, bo słońce pali pionowo, a ziemia sucha i rozpalona też nie oddaje chłodu. Bydło bardzo zmarniało dla braku paszy. Jak zwykle w końcu suchej pory Malgasze podpalają wszędzie suchą trawę, żeby podczas deszczów nowa lepiej urosła. Przy tej operacji niedawno spaliło się kilka domów niedaleko nas. Dopiero 15 listopada spadł pierwszy drobny deszcz z małą przymieszką gradu i pioruny zaczęły się popisywać, jeden z nich zwłaszcza uderzył gdzieś w skały niedaleko nas, ale tak siarczyście palnął, że aż miło było słuchać.
Zły jestem na tutejszy rząd, bo nie po ludzku on postępuje, wszędzie rządy protegują i wspomagają dobroczynne zakłady, czyto uwalniając je od podatków, czy w inny jakikolwiek sposób. Francuski rząd nietylko, że tego nie robi, lecz przeciwnie, obdziera bez miłosierdzia. Ot ma Ojciec dowód na to, co mówię, jak ze wszystkiem, tak też i z krawiectwem idzie tutaj bardzo niesporo, zatem teraz muszę przygotowywać powoli uniformy dla przyszłych mieszkańców schroniska, żeby potem, przyjmując tych nagusów, nie czekać, ale odrazu umundurowywać ich porządnie. Wiedzą tutaj w urzędach celnych, że sprowadzam wiele rzeczy, ale nie dla handlu niemi, lecz tylko dla biednych trędowatych, wiedzą też, że te wszystkie rzeczy kupuję za jałmużny, które mam od łaskawych dobroczyńców. O tem wszystkiem w urzędach celnych wiedzą, bom ich uwiadomił, mimo to jednak obdzierają co się zwie. Płótna i flaneli sprowadziłem niedawno za 2.723 fr. i to nie skąd-