Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/457

Ta strona została przepisana.

we Mszy św. »za chorych«. Najrozmaitsze szczegóły o tej śmiertelności słyszałem, że zaś w tem łatwo może być jakaś przesada, jak zwykle na świecie się dzieje, zwłaszcza w podobnych razach, dlatego Ojcu o nich nie wspominam. Jeżeli się coś dowiem pewnego, to w następnym liście Ojcu to prześlę.
Ten rok jakiś wyjątkowy tutaj i co do pogody. W samym końcu maja np. i w czerwcu deszcz, nie ulewny wprawdzie i bez przygrywki grzmotów, i piorunów, jak w porze deszczowej, ale deszcz i to dość często padał. Od tego czasu, co tu jestem, to się pierwszy raz zdarzyło. Dziwnem, albo raczej nienormalnem nam się to wydaje, bo, jak Ojcu wiadomo, u nas wszystko odwrotnie, niż w Europie; maj i czerwiec, to zima na dobre, to tyle, co w Europie listopad i grudzień.
O nas samych nie mam co wiele Ojcu do napisania, wszystko idzie jeszcze po dawnemu. Budowa postępuje ślimaczym krokiem, choć robię co mogę, żeby już aby raz skończyć i otworzyć zakład. Niedawno ochrzciłem jednego dorosłego poganina, a dwóch obecnie przygotowuję do Chrztu św.
Z wiosną, to jest we wrześniu lub październiku, może moje ogrody na tyle podrosną, że będą mogły paradować na fotografii, to zaraz postaram się o zdjęcie i poślę Ojcu takowe. Obecnie jeszcze to niemożliwe, bo nie byłoby prawie nic widać na papierze. Jeżeli Bóg da, że się wszystko przyjmie i podrośnie, to, o ile mi się zdaje, wcale nienajgorzej będzie to wyglądało. Z kwiatami nie powiodło mi się. Dostałem mnóstwo nasion rozmaitych pachnących i ozdobnych kwiatów od nas z kraju, ale że