Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/477

Ta strona została przepisana.
LIST LXV.


Fianarantsoa, 28 kwietnia 1909.


Wymawia mi Ojciec, że znaku życia nie daję, jakgdybym już w samej rzeczy pożegnał się z tą ziemią, na pół dnia zatem opuściłem choć bardzo naglące roboty, żeby do Ojca napisać i inne korespondencje pozałatwiać, bo kto wie, czy prędko znowu będę mógł toż samo zrobić. Nie pisałem dotychczas od dość już dawna, nie z lenistwa, ale z niemożności. Budowa tego nieszczęsnego nie szpitala ale szpitalika, bo to domek mogący pomieścić 140 chorych tylko a nie więcej, wlecze się i wlecze bez końca. Straty wskutek tego ogromne, a im dłużej ta zwłoka trwać będzie, tem straty będą większe jak materialne, tak, co gorsze jeszcze, duchowe. Robię zatem, co tylko mogę, żeby przyśpieszyć. Nazewnątrz już wszystko prawie ukończone, ale wnętrze niemało czasu zajmie. Obecnie w kaplicy składa się ołtarz, t. j. to wszystko, co zrobione przez stolarzy, potem ja będę przybijał ozdoby, które wyrzeźbiłem, jak mogłem i potrafiłem z desek, z których porobione były paki przychodzące z Europy, bo z tutejszego drzewa niesposób było