nie, i mam nadzieję, że Matka Najświętsza zapełni zupełnie cały szpital. Usposobienie taj garstki moich piskląt, za łaską Bożą takie, że nie pozostaje nic do życzenia. Nasz szpital podobniejszy jest do domu zakonnego, niż do świeckiego; separacja między mężczyznami i kobietami zachowuje się ściśle i sumiennie, a nie napozór tylko, milczenie, gdzie ma być zachowane, również ściśle się zachowuje. Krzyków, swarów, przekleństw, bójek niema wcale; zdarzy się wprawdzie od czasu do czasu, że się jeden z drugim popsztyka, ale takie wypadki są nadzwyczaj rzadkie i te gniewy są tylko chwilowe, zwykle po kilku minutach następuje zgoda. Ależ zgodzi się Ojciec z tem, że niepodobna inaczej; moi chorzy, nie ubliżając im wcale, to dzicz, a nie cywilizowani i dobrze wychowani ludzie, zatem trudno wymagać od nich więcej. Dzięki Panu Jezusowi, że tak jest, jak to Ojcu opisuję. Posłuszeństwo wzorowe w ścisłem znaczeniu tego słowa, w razie jakiego wykroczenia upomnienie wystarcza; nietylko karać, ale nawet porządnie zbuczeć dotychczas nie było potrzeba ani ogółu, ani pojedynczych. Pracują chorzy stosowanie do stanu zdrowia swego, humor u wszystkich doskonały, śpiewy i śmiechy na porządku dziennym. Wolnego czasu mają tylko tyle, ile potrzeba na wypoczynek, próżnowania niema, ale też za łaską Bożą i ciężkich grzechów niema. Modlą się gorliwie wszyscy, jak katolicy, tak i tych kilku jeszcze pogan. Odwiedzają gorliwie Najśw. Sakrament, spowiedzie bardzo częste, po największej części trzy, lub cztery razy w tygodniu. Komunikują codziennie wogóle. Słowem, że daj tylko Boże, żeby tak
Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/514
Ta strona została przepisana.