diona; i w jednym i w drugim zemsta za ojczyznę, i jeden i drugi bohatér giną jako ofiary wielkiéj myśli, sens moralny tylko dla czytelnika wychodzi odmienny: to jest że Wallenrod dokonał swego, kiedy Irydion nie ma téj pociechy; jego zadanie dokonać mają wieki, kiedy na forum będą prochy tylko, kiedy powaga Kościoła upadnie, kiedy z Jowiszowéj wielkości Cezara i ze swiętości i grozy Papieży pozostanie tylko jakaś, chudemi końmi ciągniona kareta, wlokąca drzemiących starców purpuratów. Irydion widzi zniszczony Rzym, ale nie widzi powstającéj wielkiéj Hellady, kiedy Wallenrod w całéj pełni męzkiego ducha widzi tryumf Litwy i woła:
Jam to uczynił, jakem wielki, dumny,
Tysiąc głów hydry jednym ściąć zamachem,
Jak Samson, jedném wstrząśnieniem kolumny
Zburzyć gmach cały i runąć pod gmachem.
Słowa takie palą i do czynu pędzą, kiedy Irydiona dzwonią pięknie, ale i powstrzymują energią działania, wiejąc po sercu zwątpieniem w indywidualną siłę. To samo wrażenie wynosi czytelnik z Nieboskiéj komedyi i Resurrecturis.
Myśli te miałem odwagę wypowiedzieć panu Adomowi: «A tak, bracie, Zygmunt mnie nie dowierzał, miałem tego dowody w Rzymie, nerwowy człowiek i drżący na myśl każdéj próby; w powietrzu to ją rozumiał, ale na ziemi sprawiała mu rozstrój nerwowy. Wieszcz znakomity!» Historya św. Piotra, Pawła i Jana, tak jak ją przedstawiają dzisiejsi pisarze, wykazuje różnice pojęć pierwszych apostołów naszéj wiary i walkę ich pomiędzy sobą na polu ducha; że jednak pracowali oni wszyscy dla