Strona:Listy o Adamie Mickiewiczu.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.

zgromadzenia, a zresztą trzymając się z daleka emigracyjnych sporów, nie wdaję się w sąd o ludziach, a mianowicie o księżach, mam bowiem przekonanie, że ojca czy rodzonego, czy duchownego nie pozywa się do sądu obcych ludzi, ale się stara w domu załatwić spory; zdania mojego nikomu nie zataję, a więc i księżom gdybym miał co do powiedzenia powiedziałbym śmiało i otwarcie, ale przed obcymi chciałbym okryć nagość Lota; jeżeli nie posłuchają kochającego serca, będą musieli słuchać nienawiści przychodzących z zewnątrz..... Część naszych współziomków na emigracyi nie wiem czy słusznie, pomawia ich o jezuityzm, o paraliżowanie działań patryotów, o podciąganie sprawy niepodległości pod sprawę demagogi i t. d.» Wypowiedziałem wszystko jednym tchem; relata referens bez żadnéj złośliwości i bez przywiązywania wagi do ludzkich gawęd.
A na to Adam:
— «Jezuici... gdzie tam, ani nawet ekonomy Jezuitów, ty i wyobrażenia nie masz co to za perfekcya; zresztą jakże chcesz żeby kozak, artylerzysta i hułan byli prawdziwymi Jezuitami, na to trzeba być skrybem. Ks. Jełowicki wykłuje, Kajsiewicz porąbie, a ksiądz Piotr dwunastofuntową będzie podnosił, zniżał, obliczał elipsę, potém wypali i czasem chybi. Przykrość zrobią, ale z dobréj chęci i po służbie, a nawet ktoby się spodziewał, taki ksiądz Karol... a wszakże to on poniósł na mnie niebraterski sąd Piusowi IX, kiedy szło o poświęcenie sztandaru; przez posłuszeństwo, jako żołnierz, boć poczciwy człowiek, ale kazali i kapitan poszedł... no, niepotrzebnie, bo wszakże głowa Kościoła ma łaskę Ducha Świętego, więc czuć powinien i ton rozu-