robi i kiedy ją człowiek chce niewolniczo naśladować robi karykaturę.»
W ogrodzie był drugi domek, zamieszkiwany przez Juliusza Fontanę. «Znasz go, szkoda że wyjechał, bylibyście usłyszeli coś z muzyki Szopena; on niektóre rzeczy jego gra dobrze, ale jest za silny i za krwisty żeby mógł rozemdleć się w melancholiach. Jak mi smutno że te okna zamknięte na okiennice.»
Do godziny siódmej w wieczór rozmowa się przeciągnęła; o siódméj wieszcz odprowadził nas do kolei żelaznéj: «no, jedźcie, a pozdrówcie ode mnie Bohdana i panią Bohdanową».
W Fontainebleau już było zapóźno żeby iść do najczcigodniejszego Bohdana, zanocowaliśmy więc w hoteliku przy ulicy de France; a jakaż to noc była, miły Boże! podobne nie powtarzają się; byliśmy dumni i szczęśliwi z doznanego przyjęcia u wielkiego waszego ojca, to téż i sen przyszedł szczęśliwy, spokojny jak nigdy.
W kilka lat po téj rozmowie, przyjeżdżałem z Rzymu do Paryża przez Montgeron. Villa ta sama na wzgórku i okna wszystkie kwiatami postrojone, wszystko tak samo, brakuje tylko Adama, Celiny, Estkowskiego, Fontany, Fontanowéj; wszystko zabrała, jak się wyraża Kochanowski, śmierć nieubłagana. Adieu,
Czegóż to o ojcu nie nagadano i jakich na niego nie