Strona:Listy o Adamie Mickiewiczu.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

na guziku u kieszeni, wąsa pokręcał, czupryny kiedyś bywałéj nad łysém czołem szukał... Niechno tylko Adam pokaże się w obozie Kozaków Sułtańskich a wszystkie machinacye djabli wezmą i lawą do Polski ruszymy przez Czarne morze, bała hidy, hała hu!... Tak sobie tuszył Służalski, ale Adam który znał lepiéj jak rzeczy stoją, albo milczał kiedy go zapytywano, albo krótko zbywał ciekawych: «Zobaczymy, może, ale jeszcze nic jasnego nie widzę, żądają ode mnie objaśnień o Polsce, o Słowianach, ministrowi trzebaby wykładać kurs jeografii strategicznéj... dziwna rzecz jak oni lekko traktują tak ważną sprawę. Dla narodu Francuzkiego, ta wojna jest niezrozumiałą; gdyby szło o Polskę, o jakąś wielką ideę, tobyśmy tu inny zapał widzieli. Francuz rzuci się w ogień kiedy idzie o sprawę ludzkości, ale dla jakiejś tam szacherki dyplomatycznéj, dla poskromienia jedynie buty moskiewskiéj, nie, to się na nic nie zda. Parę dni temu mówił mi oficer wychodzącego na linią bojową pułku: obawiają się ogłosić, że to za Polskę, a ja Panu ręczę, że gdyby nie domysły w armii, że pójdziemy do Warszawy, żołnierze nasi nie szliby z taką ochotą. Cesarz konspiruje, na dnie rzeczy tam coś ważniejszego się kryje jak pomoc Anglikom, żeby ich handel nie ucierpiał; Moskale gadają, że idą się bić o klucz do grobu Chrystusa Pana, nasi żołnierze, że za Polskę. Vive la Pologne!»
«Gesta Francorum Dei, ale jeśli Boga w tém nie ma, ciężka odpowiedzialność spadnie na Napoleona; on to niby ma jakieś dobre chęci, przeszłość za tém świadczy; a wszakże w roku 1831 chciał iść do Polski jako prosty wojskowy, to wiem, bo mi Gruszecki mówił,