całość, jak ów ptak sztandaru polskiego, dzierżąc w szponach berło poezyi po wytrąconém berle królewskiém Jagiellonów.
Ze wszystkich słów i pism jego jeden tylko sens bezstronna przyszłość wyczyta: że prawa i instytucye są rzeczą żywą i rozwijającą się wciąż wedle zamiarów Opatrzności, a rozwojowi temu nic na przeszkodzie stanąć nie może... Farys Adama, poezya przerobiona z gminnéj ballady ukraińskiéj stała się programem jego wszystkich pism i dążeń.
Próżne wycia, marne wrzaski,
Wrą pod ich nogami piaski,
Słońce posuwa się daléj.
Bluźnierstwa i przekleństwa są to trzaskania rozpadającéj się skorupy, tak być musi.
Idea narodowości u niego jest sprawą Bożą a środki zdobywania utraconéj wolności leżą w dopełnianiu narodowego i ludzkości ideału, który cały przyniósł Chrystus w jednym sobie; walka za ojczyznę podług niego musi być wygraną, naprzód w duchu, w zgodzie na ideał, reszta już tylko dodatkiem; kto inaczéj pojmuje Adama, ten go nie rozumie.
Po owym wieczorze w lesie Fontainebleau, w kilkanaście dni opuściłem Francyą, udając się z powrotem do Rzymu, i tu po jakimś czasie, jednego dnia kiedym się włóczył cierpiący po starem forum rzymskiém, zbliżył się do mnie ksiądz polski, wygnaniec, nazwiskiem Ławrynowicz, pozdrowił i o zgonie wieszcza począł mi prawić długo, łzy mięszając w opowiadanie; był on obecnym przy zgo-