Strona:Louis de Rougemont - Trzydzieści lat wśród dzikich.djvu/14

Ta strona została przepisana.
III.

Któregoś rana, gdy jak zwykle byłem zajęty otwieraniem złowionych muszli, znalazłem trzy prześliczne czarne perły. Spoglądałem n a nie olśniony, sam nie wiem czemu. Ale te czarne perły! obyśmy ich nigdy nie byli znali. Pokazałem je kapitanowi, a on się zapalił i powiedział, że były w arte prawie tyle co wszystkie dotąd złowione razem wzięte, więc trzeba dalej robić poszukiwania w tem miejscu, ażeby znaleść więcej podobnych. Znaczyło to, że mieliśmy przebywać n a morzu dłużej, niż było w zwyczaju i niż pozwalała roztropność. Kończył się czas połowu pereł, nadchodziła epoka musonów. Cóż kiedy kapitan dostał perłowej gorączki i nie chciał słyszeć o rzuceniu połowu. Pow tarzał ciągle, że tu musi być mnóstwo czarnych pereł, że te któreśmy znaleźli nie mogą być odosobnione i t.p. Nurkowie nasi pracowali więc dalej. J a rzeczywiście nie m iałem pojęcia o strasznych niebezpieczeństwach, jakie nam groziły w razie pozostania na tak niepewnych wodach w zbliżającej się porze musonów, i przyznaję, nie zrozumiałem, dla czego nie mielibyśmy da lej prowadzić połowu.
Później dopiero dowiedziałem się, że czas połowu trwa od listopada do maja. Tymczasem maj przeszedł, a myśmy prowadzili go ciągle w nadziei znalezienia więcej czarnych pereł. Nadzieja ta wszakże nas zawodziła, mimo że k apitan tem więcej zawziął się ich szukać i sam kierował codziennie nurkami.