Strona:Louis de Rougemont - Trzydzieści lat wśród dzikich.djvu/30

Ta strona została przepisana.

i angielsku. Ten ostatni język znałem dobrze, jeszcze będąc w Szwajcaryi.
Chodziłem też z moim psem na łowy, ażeby chwytać pewnego rodzaju raję, która ma ostry kolec na końcu ogona, doskonale dający się użyć na strzały. Ciało ryby ma pewne podobieństwo do flądry, ale ogon jest długi i spiczasty. Ryby te zbliżały się gromadnie do brzegu, a ja chwytałem je na ości. Są to ryby elektryczne, doświadczyłem tego niegdyś i nie zapomnę nigdy wstrząśnienia, jakiego doznałem. Na szczęście zdarzyło się to gdym był pomiędzy przyjaznemi sobie Murzynami, inaczej nie byłbym może wyszedł cało z tej przygody.
Płynąłem wówczas powoli na głębię, gdy nagle uczułem dziwny ból w lewej kostce, jak gdybym do tknął silnej elektrycznej bateryi i zaraz wpadłem w taką omdlałość, że nie byłem w stanie ruszyć palcem, choć czułem, że idę na dno. Szczęściem otaczający Murzyni przyszli mi w pomoc i wyciągnęli na ląd, gdzie wkrótce odzyskałem władzę. Kostkę miałem ledwie zadraśniętą, ale przez długi czas odczuwałem bóle w całem ciele, a krajowcy, dowiedziawszy się o tych symptomatach, powiedzieli, że zostałem ukłuty przez elektryczną raję.
Powracając do mego samotnego życia, powiem, że mięso rai wcale nie było smaczne, używałem go więc jedynie jako przynęty na rekiny. Często bardzo żółwie nawiedzały moją wyspę i składały jaja na wybrzeżu. Zdarzało się to jednak tylko w nocy, w czasie największego przypływu. Czatowałem na nie i dość było prze-