Strona:Louis de Rougemont - Trzydzieści lat wśród dzikich.djvu/4

Ta strona została skorygowana.

nierzem, myślała jednak o mojej przyszłości, a że pragnąłem podróżować, po wielu naradach postanowiłem zwiedzić posiadłości francuzkie na Wschodzie i tam wybrać sobie odpowiednie zajęcie. Udałem się naprzód do Kairu z małym kapitalikiem, jaki mi matka udzieliła, ale w Kairze bawiłem bardzo krótko i popłynąłem do Singapore. Tam to poznałem się z poławiaczem pereł, Holendrem, Piotrem Jensen, z którym odrazu zaprzyjaźniliśmy się. Było to w roku 1863, Jensen miał mały schooner (niewielki statek) w Batawii na którym prowadził swoje przedsiebiorstwo; namówił mnie, żeby z nim wejść do spółki i popłynęliśmy razem do posiadłości holenderskich, na drugiej półkuli. Tam Jensen dobrał sobie z wielką przezornością majtków i nurków malajskich, nad którymi władzę otrzymał człowiek doświadczony, któremu kapitan pozwolił zabrać z sobą żonę i jej służącą.
Po ukończeniu koniecznych przygotowań, wypłynęliśmy wreszcie na połów pereł. Na statku znajdowało się osób 43, a do tych dodać jeszcze trzeba ślicznego psa, należącego do kapitana. Tego psa, który miał odegrać tak ważną rolę w mojem póżniejszem życiu, ktoś darował kapitanowi w Batawii...
Jak łatwo pojąć, nie znałem się wtedy na morzu i obsłudze okrętowej, ale przyjaciel mój Jensen zajmował się mną wyjątkowo, więc niebawem nabyłem bardzo wiele pożytecznych wiadomości w tym względzie.
Przepływaliśmy około wielu wysp, okrytych bujną zrotnikową roślinnością, i zatrzymywali się niekiedy przy której z nich dla zakupu świeżych zapasów, ja-