Strona:Louis de Rougemont - Trzydzieści lat wśród dzikich.djvu/52

Ta strona została przepisana.

ża Jamby. Byłem przekonany, że z powodu dalekiej podróży i przywiezienia tak szczególnej jak ja istoty, nabrał wielkiej powagi i stał się dumny, a przekonany o swej wyższości, odbierał hołdy od krajowców; tymczasem biedak zachorował z wyczerpania i w kilka dni umarł.
Mnie wszędzie przyjmowano zaszczytnie i raczono przysmakami miejscowemi, jak mięso kangura, oposy, szczury, węże, robaki, ryby i t. p. Pieczone węże wydały mi się bardzo smaczne i byłbym się łatwo przyzwyczaił do tego pożywienia, gdyby nie to, że nie znano tu soli. Sposób gotowania dzikich był bardzo pierwotny: wygrzebywali rękoma dziurę w piasku, kładli tam mięso, kawałek węża ze skórą, lub cokolwiek spożyć chcieli, przykrywali piaskiem i na tem rozpalali ognisko. Szczurów była wielka obfitości trzeba je było koniecznie tępić, bo inaczej stawały się prawdziwą klęską, w smaku też były wcale znośne. O żywność starały się głównie kobiety. One to łowiły szczury, one także zbierały korzonki, stanowiące główny pokarm, a wśród których pierwsze miejsce zajmował korzeń jakiejś wodnej lilii, podobny w smaku do słodkiego kartofla.
Kobiety także przygotowywały dla swoich mężów zapasy tłustej gliny, którą ci nacierałi ciało, chroniąc jo od ukąszeń robactwa i promieni słonecznych, a gdy miał nastąpić corroboree, one także przygotowywały farby, któremi malowano na całem ciele owe czerwone, żółte i białe pasy, nadające im potworny i komiczny zarazem wygląd.
Osady wznosiły się zwykle przy bieżącej wodzie,