Strona:Louis de Rougemont - Trzydzieści lat wśród dzikich.djvu/58

Ta strona została przepisana.

cym jadalnych korzonków, lub polujących na szczury i od nich też powziąłem wiele pożytecznych wiadomości.
Ostatecznie najważniejszem zajęciem dzikich były corroboree. Nie mieli oni żadnego zajęcia, więc zabijali czas za ich pomocą, o ile nie było wypraw wojennych. Po każdej wyprawie corroboree rozpoczynało się od uczty, w której zwycięzcy pożerali ciała zwyciężonych. Zasypiali potem nad ranem przy ognisku, a zbudziwszy się ucztowali znowu wieczorem. Na taką uroczystość naczelnicy przystrajali się w świetne papuzie pióra i malowali ciała jaskrawemi farbami. Parę godzin zazwyczaj trwało ich przystrajanie się, a potem rycerze tańczyli i śpiewali, skandując wyrazy w sposób monotonny; wychwalali oni swoją waleczność, opowiadali o własnych czynach i nadzwyczajnych rzeczach, jakie widzieli.
Pieśni te układał zazwyczaj poeta pokolenia, który żył ze swego talentu i nawet sprzedawał swoje pochwały innym pokoleniom. Ponieważ dzicy nie znali pisma, kupujący pieśni uczył się ich na pamięć, co nie było rzeczą trudną, przy właściwej dzikim, nadzwyczajnej pamięci.
Pokolenie australskie, wśród którego się znajdowałem, było bardzo dobrze zbudowane. Mężczyźni byli wysokiego wzrostu, zgrabni w ruchach, silni. Kobiety nie były zbyt urodziwe i nie niały wdzięku w ruchach właściwego mężczyznom. Biedne te istoty, spełniały najcięższe prace, budowały chaty, starały się o pożywienie, gotowały, służyły mężczyznom. Czasami mężczyźni raczyli zająć się połowem ryb, a przy wielkiej potrzebie żywności, urządzali także niekiedy naganki