Strona:Louis de Rougemont - Trzydzieści lat wśród dzikich.djvu/8

Ta strona została skorygowana.

nieszczęśliwego nurka rzucili mu się na ratunek. Jedni próbowali zabić głowonoga harpunem ale im się nie udało, inni sprytniejsi zarzucili mocną sieć, w którą uwikłali potwora wraz z jego ofiarą żywą jeszcze i wyciągnęli go z siecią na statek. Zdołano wreszcie zwolnić na wpół umarłego człowieka z tego strasznego uścisku. Z trudem udało nam się wrócić go do przytomności. Dziwna rzecz jednak, iż się nie utopił, choć zostawał pod wodą parę minut. Dopóki jednak nie stracił przytomności, zadawał swoim nieodstępnym nożem, rany głowonogowi, który zapewne z tego powodu pozostawał na powierzchni i nieszczęśliwy nurek mógł oddychać. Inaczej bylibyśmy znaleźli go martwym.
Głowonóg miał ciało owalne, posiadał niezmierną liczbę macek, z których sześć było ogromnych, a reszta mniejszych różnej miary. Potwór wyglądał okropnie; żółtawego koloru, pokryty ciemnemi plamami, ze wstrętnym otworem służącym mu za usta. Groźnym jest on przez swoje macki, które mają własność przylegania do ciała jak bańki, za pomocą niezliczonych ssawek.
Po tym wypadku, Malajczycy zawsze brali z sobą toporki, ażeby w razie podobnym odciąć macki, które ich oplatały. Spotkaliśmy w tej wyprawie dużo dziwnych stworzeń, ja sam nawet raz doznałem z tego powodu wielkiej trwogi.
Zarzuciliśmy kotwicę na głębokości pięciu sążni, a ja spokojnie pływałem niedaleko okrętu, gdy nagle wynurzyła się z morza potworna ryba, mająca przynajmniej 20 stóp długości z ogromnym włochatym łbem wąsami. Na ten widok przyznaję, żem struchlał,