Ta strona została uwierzytelniona.
VI.
Z morskiej wstaje księżyc toni,
Twarz swą bladą dźwiga,
Z wiatrem za chmurami goni,
Lecz daremno ściga.
O północy już wstał z łoża,
By wyprzedzić słońce,
Ale prędzej bieży zorza
I świt — światła gońce.
Wnet go słońce wyprzedziło —
Kochanek blednieje,
Gdy za sobą zostawiło,
Z kochanka się śmieje.
— — —
Może jutro, — łzy się leją —
Kochankę zobaczę!
Może juto! — Tak nadzieją
Karmię się i płaczę.
Rezygnacya.
Gdzieście ubiegły, wy lata dziecinne,
Nie zostawiwszy i śladu po sobie?