Ta strona została uwierzytelniona.
Wziął księgę, świecę, krzesiwo
I nic nie mówiąc nikomu
Pędem puścił się za miasto.
Właśnie krakowskie zegary
Wydzwaniały jedenastą,
Kiedy dotarł na Krzemionki[1]
Do znanej sobie pieczary. —
Zdjął szkaplerze i koronki,
Które zwykł nosić na sobie,
Zaświecił świecę woskową
I z księgi rozpoczął czary.
W lochu był chłód jakby w grobie,
Sklepy każde jego słowo
Powtarzały echem głuchem,
A spłoszone nietoperze
Ponad Twardowskiego głową
Kołowały dziwnym ruchem;
Lecz on piekielne pacierze
Już po raz trzeci na nowo
Odmawiał głośno i śmiało,
Wtem północ krakowskie wieże
Wybiły… Grom runął blisko
I ucichł… Nagle, grobowo
W kącie coś zachichotało
- ↑ „Krzemionki“, wapienne skały nad Wisłą w południowo-zachodniej stronie od Krakowa. Według podania Twardowski miał w grocie na Krzemionkach wywoływać dyabła. Jaskinia ta do dziś dnia zowie się Grotą lub Szkołą Twardowskiego (porównaj str. 41).