Ta strona została uwierzytelniona.
Zbladła pod szminką jak ściana,
Co sił trzyma się poręczy;
Nad głową, jak ptak, peruka
W górę mknie roztrzepotana.
Jejmość wrzeszczy, klnie i fuka,
Mąż od śmiechu zrywa boki. —
Krzesło schodzi na podłogę,
Kręci się w kółko i stuka,
Dreptając z nogi na nogę;
W pląs coraz szybszy uderza,
Wyprawia susy i skoki
Przez całą długość komnaty
I ku drzwiom otwartym zmierza.
Twardowska, w trwodze o gnaty,
Dzierży się mocno krawędzi —
Nie trwało i pół pacierza:
Krzesło z nią ze schodów pędzi,
Wreszcie stanęło pod bramą,
Bez najmniejszej dla niej szkody,
I na górę wraca samo,
Przeskakując po trzy schody.
Odtąd ilekroć przez rynek
Przechodził, to dobrodzika