Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/106

Ta strona została przepisana.

wicz? niemogę wiedzieć — tyle jednak jestem pewny że i jeden i drugi byliby ją ogłosili, lub skłonili kogo do ogłoszenia jéj. Dla czego zaś postawiłem to pytanie? Tém się wytłumaczę, że niemałe miałem zdziwienie, kiedy postrzegłem iż w Psalmodyi ta sama myśl rozwiniętą już była w pełności, którą zdawało się że najpierwéj Brodziński, a po nim podniósł Mickiewicz. — Dało mi to bardzo do myślenia. Zacząłem téż porównywać rozprawkę o Narodowości i Poselstwo Brodzińskiego, niemniéj Księgi Pielgrzymstwa Mickiewicza z Psalmodyą; szukałem czy się niespotkam z jakim obrazem, wyrażeniem, które będąc w Kochowskim, pokazywałoby że on dał pomysł i na ton biblijny nastroił późniejszych wieszczów przedzielonych od niego więcéj niż setkiem lat — Z wielką pociechą nicem takiego nieznalazł, co téż mnie utwierdziło w przekonaniu że Księgi Pisma św. były źródłem żywego natchnienia dla jednego i dla drugich — rzecz bardzo prosta. — Lecz i druga stanęła przed oczyma prawda: że cierpienia i upadki jakiemi byliśmy dotknięci przedstawiały się zupełnie w ten sposób jak kary spuszczane na lud izraelski za odstępstwa i winy przeciw Jehowie. — W nas sa-