Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/126

Ta strona została przepisana.

W innym wierszu do tegoż Grotkowskiego, posłanym mu do Neapolu, gdzie był internuncyuszem w sprawach spadków i intrat z księstwa Bari jeszcze dobitniéj wypowiedział swe uwielbienie dla tak znakomitego poety:

Jakoż raz tylko usłyszawszy ciebie,
Zapomniał Parnas mówić po łacinie,
Muzy po polsku piszą, i ty Febie
Polski grasz tańce niebieskiéj drużynie,
Zkądeś tak wieki i po swym pogrzebie
Zniewolił Janie, że co tobą słynie,
Dziękujęć że w nim twoje prace wyszły,
Przeszłyć zazdrości, zdziwi się wiek przyszły.

Umyślnie zatrzymałem się na tym stosunku Morsztyna z Grotkowskim, żeby pokazać ruch téj nowéj szkoły poetycznéj, wyłamującéj się z dotychczasowych pęt naśladownictwa, a usiłującéj się przybrać w lekkość i żywość, a mianowicie w formy nowszéj poezyi francuzkiéj i włoskiéj, z którą obydwa zaznajomili się w częstych zagranicznych podróżach. Grotkowski, wnosząc z powyższych słów uwielbienia, musiał być ojcem téj szkoły, co rozkwitnęła na dworze królowéj Ludwiki Gonzagi gdzie grono przybyłych z nią dam francuzkich, słynnych urodą, jak panna de Mailly, d’Arquien, Katarzyna Gordon, Bessain, Anna