Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/143

Ta strona została przepisana.

Często godności i dobrego mienia
Chciwość tak srodze ujęła sumienia,
Żem ich posadził, jakoby tam Ciebie
Niebyło nigdy za Boga na niebie, i t. d.

W głęboko poetycznéj duszy Morsztyna leżało wiele takich szczytnych tonów, które dopiero wydobyły z niéj cierpienia i niesmaki z doznanych zawodów w rachubach ziemskich. W zbiorach rękopiśmiennych i drukowanych jakie miałem pod ręką, powyższego wierszu początek nosi najpóźniejszą datę, bo r. 1678. Czy późniéj co pisał, niewiadomo — przypadek może naprowadzić na szczęśliwe odkrycie innych utworów téj lutni tak dźwięcznie brzmiącéj, a tak rozmaitéj, o któréj sam powiada:

Bo lubo struny różne głosy mają
Na jednéj lutni wszystkie pieśni grają.
Obierz-że sobie to, co ku twéj myśli,
A coć się niezda, miń albo przekryślij.

Słusznie możnaby przekryślić w niéj niejedno co razi delikatne ucho i co dziś wydanie zupełne jego rymów czyni niepodobném; lecz za to niektóre skończonéj doskonałości płody sowicie wynagrodziłyby to opuszczenie.
Pod panowaniem Sobieskiego, który ożeniony