przy tym ostatnim szańcu; był on kapitanem w służbie angielskiéj, zasłużywszy na przyjaźń i poważanie swoich jenerałów.“
Pokazuje się, że i w téj wojnie o niepodległość rodacy nasi i na jednéj i na drugiéj walczyli stronie. — Ta część jego zamorskiéj wycieczki interesuje trafnem i niepretepsyonalnem opowiadaniem, chociaż opisy miejsc zwiedzanych przez niego daleko dziś mamy dokładniejsze, jednakże potrafił zachować w nich charakter ówczesny. Tam, kędy teraz przebiegają koleje żelazne lub bite gościeńce, kędy z szumem statek parowy przepływa — koń jego zapadał po biodra, obłęd sprowadzał na bezdroża, a krucha łódź przemykała się gnana siłą wioślarzy. Nudna musiała być podróż po tych pustyniach nowego świata, do których dało się wtedy zastosować to, co lord Baltimore wyrzekł o naszéj ojczyźnie: że w Polsce zawsze w bród musisz jechać obok mostu, a przez most, gdzie wody już niema. Gościnność wszędy zastawał najpatryarchalniejszą: każdy dom rad był jeżeli mógł podróżnego jak najdłużéj zatrzymać i ugościć; lubo z drugiéj strony po domach zajezdnych, tacy majorowie, kapitanowie, pułkownicy. — Karczmarze, zdzierali niemiłosiernie, z niemałem podziwieniem
Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/174
Ta strona została przepisana.