Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/175

Ta strona została przepisana.

i zgrozą Polaka przywykłego do tych tytułów przywiązywać pewną rycerską wspaniałość, niezgodną z kupiectwem. Podróż ta wydana na dobie mogła sprawić niepoślednie wrażenie: autor bowiem zaświeża zwiedza miejsca wielu bitew, kiedy jeszcze po okopconych i kulmi pooranych sosnach, słaniały się kruki i inne drapieżne ptactwo ogryzające kości poległych; a tu i owdzie znać było ślady niedawnych spustoszeń i pożóg, lubo przemysł amerykański spiesznie umiał zacierać te krwawe pomniki domowéj wojny. — Uważałem, że gdy przytacza sceny wojenne malujące jakiś wielki czyn rycerski lub heroizm poświęcenia się, wynajduje je prędzéj w obozie angielskim niż amerykańskim; zimny i sztywny purytanizm nieobudza w nim takiéj sympatyi, jaką uczuwa dla instytucyi republikanckich i dobrego bytu kolonii. Dlatego téż robi długi wyciąg z opisu krwawéj rozprawy pod Freeman’s Farm, z relacyi samego jenerała Sir Bourgoyne, w którym napotykamy przecudny i pełen starożytnéj wielkości i powagi ustęp o pięknéj Henryecie Aekland żonie majora tegoż nazwiska, przedzierającéj się śród największych niebezpieczeństw do obozu amerykańskiego jenerała Gates, aby opatrywać śmiertelnie ranionego małżonka. —