Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/185

Ta strona została przepisana.

kiedy sam powrócę, niewiem. Zdaje mi się, że niewrócę dopóki niebędę panem niezawisłéj fortuny; a wtedy czas i zdolności moje poświęcę na usługi ojczyzny i umieszczę się w świątyni sławy. Z tém wszystkiém niemam stałego planu. Kilka dróg krzyżuje się przedemną; okoliczności rozstrzygną. — Prawda jest, prosiłem o order św. Stanisława; toby mi dopomogło w dobrem ożenieniu się... Odmówili mi; niegniewam się o to. — Ta fraszka nieminie mię z czasem; czuję się powołanym do czegoś lepszego.....“
Jan Śniadecki w swoich zapiskach podaje niektóre szczegóły mogące posłużyć do objaśnienia stosunku Węgierskiego do księcia Wallii. „Węgierski był, jak wiadomo, bardzo dowcipny, ale razem bardzo uszczypliwy człowiek. Często dla szczęśliwéj myśli lub zręcznego wiersza poświęcał reputacyę niejednéj osoby. Ale tę swoję przywarę daléj jeszcze posunął. Siedząc w Londynie zgrał się okrutnie, tak, że byłby w wielkim kłopocie, gdyby mu nieprzybył na pomoc książę Wallii, który poznawszy się z naszym poetą bardzo go sobie polubił i widząc w biédzie udzielił mu wsparcia. Węgierski mając dom księcia otwarty dla siebie, zaczął należeć znowu do wielkiéj gry