Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/188

Ta strona została przepisana.

17 i 31 grud. „Te dwa tygodnie rozstrzygły wszystko. Nieumiałem się szanować. Plucie krwią i zapalenie piersi odjęły mi wszelką nadzieję powrotu do zdrowia: żołądek już nietrawi; widocznie opadam na siłach i niszczeję; cała machina zaatakowana z gruntu. Muszę więc umierać, a umierać z własnéj winy, niebudząc w nikiem łzy żalu, będąc zapomnianym od najbliższych znajomych, nieoddawszy najmniejszéj usługi ojczyźnie, ludzkości, krewnym; nieuporządkowawszy nawet interesów moich z odpowiednią korzyścią dla spadkobierców. Przywykły od dzieciństwa iść za popędem fantazyi i kaprysu, przeżyłem lat 30 bez żadnego systematu, bez planu, rzucony na wolę namiętności, które przecież niebyły tak gwałtowne. Biada człowiekowi, który nieumie systematycznie pojmować szczęścia i odpowiednie zachować prowadzenie się; kto się zdaje na łaskę bałwanów, w końcu musi utonąć... Choroba ta osłabiła mi władze umysłowe; całkiem straciłem pamięć; czytam bez korzyści, męcząc ciało i oczy, a niezdobywając pokarmu dla ducha. Obcemi języki mówię z większą trudnością niż dawniéj; do żadnéj pracy wziąść się niemogę....“