Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/254

Ta strona została przepisana.

kach księżniczki Maryi, o waszem przywiązaniu w latach młodych, o jego czułości dla — dzieci a zmięknie.
„— Dobry z ciebie adwokat; Lanele.
„— Zresztą — co się stało, trudno odrobić. Niepodobna żebyś W. książęca Mość chciała rozerwać to, co Pan Bóg złączył; niebyłoby to ani po chrześciańsku, ani po rodzicielsku.
„— Po cóż było sprowadzać tutaj księżniczkę? jest to zuchwałość nie do przebaczenia; żeby was ukarać, powinnam ją natychmiast z domu wyprosić.
„— Jakto? żonę twojego syna, księżno, syna ukochanego? Nieprzypuszczam aby rodzina tak zgodna, tak szczęśliwa, odpychała od siebie jednego z swych członków, za to, że szukał szczęścia dla siebie. Pomyśl Pani, czy to rzecz możebna.
„— Cóż mówi na to Wielka księżna? czy wie o wszystkiem?
„— Wielka księżna powiada — że Wasza Xiążęca Mość jesteś wzorem najczulszych matek.
— Duża łza potoczyła się po licu księżny.
„— Słuchaj Lanele — rzekła — dziś jeszcze pogadam z mężem; jutro rano przyjdź do mnie, a dowiesz się o skutkach moich perswazyi.
„Uradowana zwycięztwem otrzymanem w poło-