jest pani Zofia Gay w nowszéj literaturze francuzkiéj. —
Jeżeli dzisiaj wartość literacka Malwiny niemogłaby wytrzymać próby porównania z płodami nowszego smaku — bądź jak bądź pozostanie ona drogą pamiątką uczuć i marzeń księżny Maryi; tém droższą, że przypatrzywszy się niektórym rysom Malwiny, odgadujesz jakby własny jéj portret obwinięty w kilka wspomnień z młodości, ale nie tych szczęśliwych i uśmiechających się w krzewinie, lub stolicy — tylko w posępnym Głazowie.....
Kiedy Opatrzność dotknąwszy ją smutnym losem, zapewne w tym celu, aby duszę swoją oderwała od ziemi, a zwróciła ją ku niebu — natenczas małżonka i matka niepocieszona, przyszła pod dach rodzicielski szukać przytułku i pociechy. Odtąd żyła tylko obowiązkami dziecka względem swoich rodziców i temi, które Bóg wkłada na możnych względem cierpienia i nędzy. Spełniała je téż z gorącością chrześcianki i pilnością siostry miłosierdzia.
Niebyło nic bardziéj rozrzewniającego jak słyszeć ją, kiedy pod koniec życia mówiła o swojéj matce; myślałbyś że się dopiero wczoraj rozstały; głos drżący, oczy łez pełne, towarzyszyły każdemu słowu: „Jakżeż to słodko! mawiała, kiedy córka
Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/273
Ta strona została przepisana.