stał się prostym, z jaką wstrzemięźliwością odsunął od siebie wszelką pokusę czerpania w tych świecidełkach klassycznych które od młodości zbierał — a jak przejął się tym duchem prawd chrześciańskich, które wtenczas tylko bywają najwymowniejsze, jeżeli są w surowéj prostocie konturów i tak rzewne jak obrazy Fra Angelico da Fiesole.
Otoż właśnie serdeczną prostotą tych hymnów góruje Dantyszek nad wieloma poetami swego czasu, co plącząc mitologią i wyobraźnie starożytne z ideami chrześciańskiemi wpadają w chłodną wymuszoność. Że zaś w duchu pobożnego natchnienia je składał, że zaś uważał je za modlitwę raczéj niż za dzieło autorskiego popisu, potwierdza ostatni wiersz: ad pium Lectorem, gdzie się lituje nad marnościami autorskiej sławy, która nietowarzyszy nam w kraje czarnego Plutona, która jednego grzészku nieodkupi ani téż imieniowi naszemu i książkom naszym nieśmiertelność zapewnia:
Lecz jeśli chcesz świadectwo, żeś tu żył, zostawić
Żyj tak aby cię Chrystus mógł przyjąć i zbawić;
Li przezeń nieśmiertelne uśmiecha się życie.
Zapewne, brylantów myśli, stylu Horacyuszowéj werwy tu nieszukać, ale za to jest jakiś nieopisany urok wiejący z tych strof kościelnéj łaciny,