Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.
23

i wchodziły w każdy niemal utwor. Potęga tradycyi tych rozszérzała się nieskończenie poza obręb nauki i dogmatu; one panowały udzielnie w duszy ludu, jak w wyobraźni poety i artysty, gdzie się przeobrażały w najrozmaitsze formy życia. Wiara pielęgnująca te tradycye, po tysiącu latach ostygła, racyonalizm wysuszył źródła poezyi religijnéj, a długi szereg pomników literatury średniowiecznéj popadł w głębokie zapomnienie.
Dantyszkowe hymny jeszcze należą do tego okresu żywéj tradycyi, kiedy cały cykl tak zwanych apokryfów téj religijnéj epopei ludu niedostał się do spisów ułożonych systematycznie i krytycznie komentowanych, jak to późniéj się stało. Wyobrażenia te, wiara w nie, przenikała zarówno pierś uczonego, poety, jak i prostaczka; choć więc tu i owdzie moda klassycyzmu wplatała reminiscencye mitologii pogańskiéj: Styxowi kazała płynąć w piekle, Febowi ziemi przyświecać, Parkom nić życia przecinać, z tem wszystkiem były to raczéj kwiatki stylu, niż sama treść rzeczy.
Ztéj strony trzeba oceniać Dantyszkowe hymny; idąc bowiem za zdaniami historyografów literatury i estetyków, trzebaby je odesłać do kategorii hymnów liturgicznych, o których sztukmistrze zazwy-