Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/333

Ta strona została przepisana.

Niepamiętam już co nasunęło Mickiewiczowi materyą do mówienia o Konfederacji Targowickiéj — ale to wiem, że wpadłszy na ten przedmiot, mówił przez całe dwie godziny; a jam słuchał i od czasu do czasu, kiedy wydymił fajkę, nakładałem mu świeżą... Mówiąc oczy miał przymknięte a słowa mu tak płynęły jakby czytał w otwartéj książce. Była to niezrównana jasnością, prostotą i ścisłością historyczna improwizacya. Jeżeli czego mi żal, to żem jéj niespisał zaraz za świeżéj pamięci. Dziś tylko główne zatrzymałem myśli.
„Konfederacyą Targowicką — mówił on — trzeba odróżnić od niektórych jéj przywodzców, ludzi ambitnych, intrygantów lub łatwowiernych. — Była to prawna protestacya przeciw reformie obalającéj odrazu prawa kardynalne rzeczypospolitéj; reformie, która przerzucała ustrój historyczny narodu na całkiem racjonalne pole. Ztąd obywatelstwo Litwy i Wołynia obce nowemu duchowi, a przeto nie umiejące zdać sobie sprawy z téj konstytucyi improwizowanéj, pisało się z bardzo małemi wyjątkami za Konfederacyą Targowicką. Nazwisko zdrajców służyć im niemoże; byli to bowiem obywatele najpatryotyczniéj usposobieni; tacy Chreptowicze, Białopiotrowicze, Prozory, Kubliccy,