Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/355

Ta strona została przepisana.

Niech im pijany Maciek przygrywa na dudzie,
Poco smakiem salonów psuć czysty smak w ludzie?
Zgrzeszył Brodziński, zgwałcił nowych wieszczów prawa,
Gdy krakowskiego Maćka przekształcił w Wiesława!
Precz więc Grecy z Parnasu, precz Rzymian prawidła,
Nasz Helikon za piecem, a Muzy u bydła!
Chceszli nam obraz szczytny wystawić a szczery,
Idź do jaskini zbójców, tam twe bohatery;
Maluj wielkiej ludzkości poetyczne dzieje:
Wspaniałe rozbójniki, szlachetne złodzieje;
A gdy owoc twych płodów rozmnoży się wszędzie,
Za mistrzem wielkim głosem wołaj: „Co to będzie?“

Antagonizm obrońcy konwencyonalnego klassycyzmu uderzył tu na żywiół gminny wprowadzony do literatury często bardzo nieszczęśliwie i nieumiejętnie, ale zawsze odświeżający ją tchnieniem rodzinnym, co mimo wstrętu do gmninności, nie uszło jego uwagi, gdy Brodzińskiemu oddał słuszność za uszlachetnienie ludowych postaci; zawsze jednak list do Pizonów musiał być na stole; wierny téj powadze nie odstąpił jéj do śmierci.
Daleko jednakże trafniejsze było poczucie Koźmiana, kiedy w ostatnich latach zabrano się do przerabiania ustalonych pojęć narodu, co do usług i wartości niektórych ukochanych pisarzy, i jeden z historyków piśmiennictwa P. Maciejowski, tymże