gli nad upadkiem bohatéra podumać. Nie wypada mi, ponieważ nie przytoczyłem dotąd żadnego przykładu wielkiéj lirycznéj piękności, pominąć kilku wierszy z téj ody, w których olbrzymim pędzla pociągiem, oddał zniszczenie armii Napoleońskiéj w śniegach Rossyi.
Porzucaj godowe stoły,
Uchodź zguby w cofnych krokach,
Słyszysz ryczące żywioły,
Poznaj boską dłoń w obłokach.
Lecz cię trwoga niezwycięża,
Jeszcze się rwiesz do oręża;
A tu z twych groźnych zastępów
Marzących boje i łupy,
W marzłe w ziemię stoją trupy.
Pastwa dla kruków i sępów.
U dwóch sprzecznych ziemi kresów,
Gdzie tchną mrozy, gdzie wrą żary,
Na dwóch świata Kambizesów,
Stoi równy pomnik kary.
Świat się pyta z trwogi zbladły,
Jak te góry z niebios spadły,
I zgniotły tłumy szeregów?
Pan, by pychę w proch obrócił,
Ze wszechmocnej dłoni rzucił
Tam garść piasków, tu garść śniegów. —
Jeśli to nie poezya, cóż nią będzie? natchnienie godne psalmisty sypie pełną ręką piękności