wersytetu, i z wiosną w r. 1828 wskutek niemiłych zajść wyjechał do Genewy. Odtąd życie jego było podróżą ciągłą po Szwajcaryi, Niemczech, Włoszech, Francyi. — Do kraju rzadko przyjeżdżał, chyba tylko w ostatniéj konieczności — chociaż sercem ciągle żył między swoimi. Położenie jego było wielce trudne w stosunkach jakie go najbliżéj łączyły; niechcąc téż uledz pokusie, którą w tak wymownym obrazku późniéj odmalował, trzymał się zawsze zdaleka od ponętnych, a śliskich dróg próżności i upokarzających względów. „Widoma rzeczywistość nieprzemogła w nim nad niewidomą, świętą, wiekuistą prawdą“[1]. Zresztą do tych wieloletnich pielgrzymek po obcych krajach, zmuszały go najróżnorodniejsze choroby, rozwinięte przedwcześnie. Ciepły klimat, najzawołańsi lekarze — wszystko to ciągnęło go w nowe coraz strony, zwłaszcza takie, gdzie znajdował wdzięk uroczy natury, zasoby naukowe i towarzystwo miłych przyjaciół jeszcze szkolnych, z którymi mógł oddawać się ulubionym rozmowom o rodzinnych stosunkach. Sprawy domowe znał téż wybornie nietylko z oczytania się w bieżącem
- ↑ Noc letnia. Berlin 1850.