Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/439

Ta strona została przepisana.

kający duszy symbolów pogańskich i duszy rzeczy stworzonych, niezrobił z niéj tchnienia samego Boga, wszechżycia ponawiającego się od wieku do wieku, nakoniec bożego słowa zformułowanego dla gminu w dogmatach i obrządkach, a dla mędrców zamykającego się w harmoniach i wielkościach ziemi i nieba.... Że poeta przechodził przez ciężkie zwątpienia, zdradne systemata, że się cierpieniem, tą pracą ducha wciąż oczyszczał i zasługiwał, wyraża to cudowna strofa jednéj z najpiękniejszych jego poezyj:

Ach! żyłem, żyłem w téj przepaści długo,
Miotan rozpaczą bezbrzeżną i wściekłą!
I śmierć mi będzie tylko śmiercią drugą;
Jak Dant — za życia — przeszedłem przez piekło.
Lecz i mnie także zbiegła w pomoc Pani,
Któréj się wzroku czarne duchy boją;
I mnie téż anioł wybawił z otchłani,
I ja téż miałem Beatricze moją! —
............
Ach! szczęście wiary, ach! nadziei siła
Bo w serce moje, przez twój wzrok, wróciła!

Zamykając krótkie to wspomnienie o zgasłym wieszczu dodać mi jeszcze wypada, czém on jest w dzisiejszem społeczeństwie i jaka jego waga w świecie umysłowych kreacyi. On to, drugi po