Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/455

Ta strona została przepisana.

litycznym celom, kryjącym się pod nowémi kierunkami nauki, niesprzyjał wszystkiemu, co było po zagranicą materyalnych matematycznych wiadomości, co czaruje rozum i imaginacyą, niedopuszczał stosownego obsadzenia katedr historyi i filozofii, w czém może przewidywał niebezpieczeństwa, jakie na kraj spłynąć miały. Ustawy społeczne, polityka, prawodawstwo, dawna Polska, niekwadrowały z jego planem. Zjawienie się tak znakomitych nauczycieli, na których prelekcyę przychodziło po tysiąc uczniów, spotęgowało tego ducha, jaki tajemnie od kilku lat wyrabiał się w młodzieży pod przewodnictwem nieporównanej czystości i szlachetności Zana. Odtąd w uniwersytecie wileńskim, który jako władza i szkoła kierował oświeceniem jedynasto-milionowéj prowincyi, zaszła stanowcza rewolucja na korzyść ducha z uszczerbkiem materyi, jak się trafnie wyraża Mochnacki. — Gotowało się w sercach i głowach, nie już na pewnym punkcie, ale w całem Imperyum. Nowosielcow dobrze wprzód zwietrzywszy co w umysłach się dzieje, czychał by jaki wątek, bodaj pozór pochwycić. Nastręczył mu go dziesięcioletni studencik Flater, gdy kredą na tablicy wypisał: Wiwat konstytucya 3go maja! — na to hasło władza odpo-