do Brukseli i tam osiadłszy, przepędził ostatnich dwadzieścia dziewięć lat życia. —
Jeżeli długi ten peryod jego żywota niebył tak świetnym i wprost porywającym umysły, jak paroletnie tryumfy kursu historyi w Wilnie, to nierównie więcéj robił wrażenia żywy przykład, jaki ze siebie dawał na tułactwie. Ktokolwiek jadący za granicę zawadził o Brukselę i pierwszego lepszego przechodnia w bluzie zapytał o Lelewela, odpowiadał, że go zna i prowadził w ciasną uliczkę dolnego miasta, gdzie w lichéj kamieniczce pod szyldem Estaminet de Varsovie, raz zamieszkawszy pokoik na pierwszém piętrze, mieszkał do końca życia.
Wchodzisz — izba smutna, w zimie chłodna, ubogie sprzęty, na nich stosy ksiąg i papierów okryte kurzem; bliżéj okna stół wielki papierami zasłany i w starym płaszczu sieraczkowym zawinięty i zgarbiony nad jakąś robotą blady i siwizną okryty starzec. Już jesteś o parę kroków od niego — on cię nie widzi, czy niechce widzieć; nakoniec zerknąwszy z pod oka, jeżeli znajomy, milczy i robi daléj; jeżeli mu nieznany, świeżo przybyły z kraju — wita cię uściskiem ręki i zaczyna rozmowę, ożywiającą się w miarę jak pozna,
Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/460
Ta strona została przepisana.