obcych nam wyobrażeń, co pielęgnuje w łonie swem ciche a szczytne cnoty domowe, co kwiatu poezyi nieuroniła dla błyskotek dowcipu lub fałszywéj sentymentalności i fałszywych rozumkowań nad nowem urządzeniem spółeczeństw — ta mianowicie część nosi Bohdana w myśli swéj obok modlitwy. Bo i cóż w tém dziwnego? dusza młodéj, niewinnéj dziewicy, czyż nie takim hymnem modli się, jak która z jego pieśni pobożnych? a dobra matka nie takież roi sobie obrazy, pełne świętego spokoju i czystości, jak Przenajświętsza Rodzina? Alboż i serce dziewicze świeże, wiośniane, czyż nierozpływa się w podobnych marzeniach jak Rusałki, jak Śpiew poety, Spomnienie, Rojenia wiosenne?... Muzyka jego poezyi — bo on tylko jeden z naszych poetów ma swoją muzykę, gdy inni mają formy — posiada tę moc czaru, jakby które z tych ziół tajemniczych, wzbudzając mimowolną miłość. Każe kochać się i niezapominać. I niedziw: on — Ukrainiec; a wiemy przecież, że Ukraina z dawiendawna przysłowiowo słynęła jako gniazdo czarowników i czarownic. Zaprawdę, Bohdan — to na pół fantastyczna istota: o nim kiedyś złoży gmin legendę, dając mu za ojca starego Bojana, za matkę dnieprową
Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/485
Ta strona została skorygowana.